Moja lista blogów

sobota, 3 września 2016

Więzień Labiryntu #22 Nowa Historia



 Patrzyłam się chwile w miejsce, w którym przed chwilą był Mark. Bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie. Dobrze, rozumiem, nie każdy chce wyjawić swój talent, ale ja już o wszystkim wiem bo Newt mi powiedział. Wiec, nie musiał tak reagować...

- Nie powinienem ci tego mówić - powiedział cicho Newt, podrzucając w dłoni rysownik Marka. 

- Nie powinnam była na ciebie naciskać - odparłam również cicho. 

- Powinienem poczekać, aż sam ci to powie.

- Powinnam być cierpliwa.

Wymieniłam szybko spojrzenia z przyjacielem, który uśmiechnął się do mnie lekko, a ja ten gest odwzajemniłam. Blondyn podszedł do mnie bliżej i położył ma mojej dłoni własność Marka. 

- Idz z tym do niego - powiedział, patrząc się głęboko w moje oczy. - Jest w kuchni. Jak będziesz mnie potrzebowała, to ja będę w Pokoju Map razem z Minho. - puścił mi oczko i odszedł. 

Czasem zadziwia mnie to, że ten chłopak tak dobrze zna swoich przyjaciół, nawet tych, którzy niedawno się nimi stali. Ja naprawdę nie wiem, dlaczego kiedyś powiedział mi, że połowa Streferów by go pozabijała. Dlaczego mieli by to robić? Przecież on tyle dał od siebie temu miejscu, choć go szczerze nienawidzi. Nie musi mówić, że tak jest. Ja to wiem. Pomijając fakt, że jestem tu tydzień... a może więcej? Ale do rzeczy. Pomijając tamten fakt, okropnie zżyłam się z Newtem i Minho, no i oczywiście z Markiem. Nie potrafię sobie wyobrazić bez nich tego miejsca. 

Zrobiłam tak, jak Newt kazał. Poszłam do Marka. Muszę z nim porozmawiać i powiedzieć mu o tym, co słyszałam w Labiryncie. 

- Mark? - gdy weszłam do kuchni zauważyłam tylko Patelniaka. Uniosłam pytająco brwi.

Patelniak pokazał kciukiem kąt pomieszczenia. Była tam dość duża odległość od blatu kuchennego i ściany. Spokojnie mógł zmieścić się tam człowiek.  Zza blatu wystawał kawałek czyjeś dłoni, a na ścianie oparte były nogi. Podeszłam bliżej i moim oczom ukazał się Mark, obierający się o ścianę szawki kuchennej.

- Mark - powiedziałam cicho, ale chłopak nie zwrócił na mnie uwagi. Przez cały czas patrzył się na swoje stopy.

Westchnęłam. Postanowiłam położyć mu na brzuchu jego rysownik. Tak też zrobiłam, po czym usiadłam po turecku obok przyjaciela. 

- Mark, pokazuj no, co ty tam masz - powiedziałam, wskazując palcem na własność przyjaciela. 

- Nie chce - mruknął.

- Jak to nie chcesz? - pisnęłam, jak nauczyciel w szkole, której uczeń odmawia przyjścia do tablicy.

Skąd to porównanie?

Mark zaśmiał się cicho, ale zdania nie zmienił, na co ja fuknęłam obrażona. Skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam się plecami do chłopaka, przyglądając się Patelniakowi, jak przygotowywał nam obiad. 

- Po co mam ci to pokazywać, skoro o wszystkim wiesz? - spytał Mark. Domyśliłam się, że teraz właśnie przeglądał swój rysownik. Uh, może nie to, że się domyślałam. Po prostu słyszałam przerzucające się kartki. 

Odwróciłam się gwałtownie w stronę przyjaciela, uderzając tym jednocześnie siebie i jego moimi długimi, blond włosami. 

- Wiem tyle, że lubisz rysować  -powiedziała - Nic więcej - dodałam po chwili.

Mark przegryzł dolną wargę, pewnie bijąc się z myślami.
Trochę to zbyt długo to trwało, a ja się trochę zniecierpliwiłam. Zabrałam mu rysownik i sama zaczęłam go przeglądać, czy tego chciał, czy nie. Oczywiście, nie odbyło się bez prób odebrania mi jego własności, ale rzecz pozostała w moich rękach, co Mark przyjął z jękiem niezadowolenia. 

Zaczęłam przekładać kartki, jedna za drugą, poprzednio lustrując każdy rysunek wzrokiem. Czemu ten idiota to ukrywa, huh? Czemu? Chłopak ma ogromny talent i trzyma go w tajemnicy.

Jego rysunki, chyba mogę powiedzieć, że "małe dzieła" były... były... nie znaleźć odpowiedniego słowa. Dla mnie były cudowne, genialne, wspaniałe, niepowtarzalne! Nie potrafię znaleźć więcej odpowiednich określeń.

Na jednym był księżyc na nocnym niebie, wokół setki, tysiące małych gwiazd.

Na kolejnym było ognisko, które wyglądało jak prawdziwe. Widać było, jak żarzące się iskierki, wyskakiwały z ognia. Ale to nie było wszystko. Przy tym ognisku siedziałam ja, z kolanami podciągniętymi pod piersi. Podbródek miałam oparty na nagach, a dłonie wyciągnięte do płomieni ogniska. 

Odwróciłam, zdziwiona i jednocześnie zauroczona tym rysunkiem, głowę w stronę Marka, który twarz chował w dłoniach.

- Mark - powiedziałam cicho. Chłopak mnie zignorował. 

Odłożyłam rysownik na podłogę i usiadłam tak, by naprzeciwko siebie mieć Marka. Sięgnęłam po jego dłonie, chcąc odciągnąć je od jego twarzy. Ku mojemu zdziwieniu - nie protestował. Popatrzył mi się w oczy. Jego błękitne tęczówki były szare jak popiół, na co zgryzłam wargę. Ale uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciela, ściskając go mocno. Blondyn odwzajemnił gest. Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie kilka minut, lecz w końcu się od siebie odsunęliśmy. Oczy Marka przybrały dawną barwę, a na twarzy widniał mały uśmiech. 

- To dlatego nie chciałeś mi pokazać? - spytałam, przechylając lekko głowę.

- Jeden z powodów. - blondyn zaśmiał się cicho.

- Drugi powiedział mi Newt - odparłam - Ale dlaczego nie chciałeś pokazać mi swoich rysunków? Wstydziłeś się? Przecież jesteśmy przyjaciółmi.

- Nie wiem - mruknął, a ja znowu się do niego przytuliłam.

Ale zastanawiało mnie jedno. Kiedy on to narysował? Nie przypominam sobie, by tamtej nocy, gdy wszystko między nami zeszło na dobry tor, miał przy sobie rysownik, więc kiedy?!

Odsunęłam się od Marka, słysząc ciche chrząknięcie. Odwróciłam głowę w stronę źródła owego dźwięku. 

Newt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz