Moja lista blogów

piątek, 22 lipca 2016

Więzień Labiryntu #6 Nowa Historia


  Newt miał rację, mówiąc bym się wyspała. Nie mogłam usnąć bardzo długo, dopiero z dwie godziny po północy. Ale niestety, wcześnie rano zostałam zbudzona przez Newta, który wypuścił mnie z Ciapy. Musiałam iść w stronę murów, do okna schowanego w lesie, przez które zobaczyłam... TO. To czego wszyscy się bali. TO co grasowało w Labiryncie. Tym czymś są okropne maszyno-zwierzęta, zwane bóldożercami. To jest straszne! Zaraz zwymiotuję. Spojrzałam wtedy na Newta - możliwe, że wyglądałam jak zombie. Twarz miał jak z kamienia, a usta ściśnięte w wąską linię. To dlatego została ustawiona Pierwsza Zasada...nie dziwię się. Później miałam tą wycieczkę z Alby'm, którą każdy świeżuch miał po swoim przybyciu. 

 Zaczęłam przyzwyczajać się do tego slangu. Newt miał racje. 
Siedziałam pod drzewem patrząc w niebo, gdy usłyszałam szczekanie psa. Odwróciłam głowę w stronę szczekania. Pisnęłam przerażona, gdy zwierzak na mnie skoczył i zaczął mnie lizać po twarzy. Usłyszałam śmiech. Zepchnęłam szczeniaka. I spojrzałam na stojącego nade mną niebieskookiego blondyna. 

-Cześć, Mark.

-Widzę że masz dziś dobry dzień świe...- przerwałam mu.

-Nazwij mnie jeszcze raz świeżynka  to mnie popamiętasz- zmrużyłam oczy, niezadowolona i podnosiłam się z ziemi.
chłopak podał mi rękę, ale ja ją odepchnęłam. W oczach Marka zobaczyłam urazę. 

-Mark nie wydaje ci się, że to wszystko  jest... jakieś...dziwne?- spytałam, spoglądając na mury. Chłopak podniósł brew. 

-Ale...co?

-No wszystko! To, że od roku nie znaleźliście stąd wyjścia- powiedziałam, patrząc na chłopaka. 
Chłopak zaśmiał się krótko. 

-Słuchaj, ja jestem dopiero tu od miesiąca. Wiem niewiele więcej od ciebie. - powiedział bardzo poważnie. 

- Aaa..Ten, głupio pytam.-  blondyn podrapał się po karku- Przypomnisz mi swoje imię? 

Uśmiechnęłam się.

-Diana.

-Więc Diana ... zechciałabyś pójść ze mną na żarcie do Patelniaka?

Zaśmiałam się, a Mark do mnie dołączył.

-Pewnie, czemu nie?- powiedziałam z uśmiechem, kierując się do bazy. A za nami szedł słodki szczeniak. 

 Przed drzwiami zatrzymałam się, by pożegnać psa. 
Mark podążył moim śladem i zamknął za nami drzwi. Szukałam wolnego miejsca. Było pod oknem. Ja poszłam usiąść a Mark poszedł po jedzenie. 

 Po odejściu blondyna, wyjrzałam przez okno i wbiłam wzrok w kamienne mury Strefy, jakby były jakieś niezwykłe. Chciałabym zastać Zwiadowczynią i pomagać Streferom wydostać się z tego miejsca. No ale niestety jestem teraz częścią Strefy, teraz to jest mój dom, a ja za swój obowiązek uważam pomóc w wyjściu stąd. Nie chcę tu tkwić. Chcę się stąd jak najszybciej wydostać. 

Po cholerę tu wszyscy jesteśmy!? 

-Też się nad tym zastanawiam- z zamyślenia wyrwał mnie czyiś głos.

Przekręciłam głowę, by spojrzeć na osobę siedzącą obok mnie. Jego czekoladowe oczy się uśmiechnęły. 

-Co?- spytałam zdezorientowana. Chłopak uśmiechnął się. 

-Głośno myślałaś- odparł- Spytałaś Po cholerę tu wszyscy jesteśmy!? to odpowiedziałem.

Zaśmiałam się głupio.

-Słyszałeś wszystko o czym myślałam?- spytałam, zerkając na Newta i podpierając głowę na ręce. 

-Nie, tylko to na co ci odpowiedziałem.- wzruszył ramionami.-A co? Myślałaś o mnie?- poruszył brwiami. 

-Nie, idioto!- zaśmiałam się, uderzając go w ramię. Blondyn złapał się za rękę, również się śmiejąc.- Zastanawiałam się dlaczego tu jestem i czy mam jakąś rodzinę, gdzieś tam, poza Labiryntem. 

-No to już odpowiedzieć nie potrafię, ale mogę cię zapewnić, że każdy z nas przechodził to co ty. Każdy zastanawiał się nad tym samym. Nie wiem czy, ty czy ja, czy ktokolwiek inny stąd, ma gdzieś za murami rodzinę. Ale na razie wszyscy w Strefie nią jesteśmy. I słowo ci daję, gdyby nie zasady to dawno pozabijałbym połowę z nas i oni na pewno mnie też- zaśmiał się. Dołączyłam do niego. Podniósł mnie tym na duchu.

-Dziękuję- powiedziałam z uśmiechem. Chłopak objął mnie ramieniem i przytulił. 

-Nie ma za co księżniczko.- odwzajemnił uśmiech. Warto mieć przyjaciela, który potrafi podnieść na duchu, co? - zaśmiał się.

-To my się przyjaźnimy?- również się zaśmiałam, odsuwając się od niego. 

-A nie?

-A tak?

-A nie?

Wybuchliśmy śmiechem. Skinęłam, w odpowiedzi na jego pytanie głową. Newt uśmiechnął się zwycięsko.

Mark położył na stole nasz lunch, wyraźnie niezadowolony. Ale dlaczego?

-Cześć, Newt- wysyczał cicho. 

-Cześć, świeżuchu- Newt powiedział normalnie.  

-Nie jestem już świeżuchem! Byłem nim miesiąc temu, teraz to ona nim jest!- krzyknął oburzony. Założyłam ręce na krzyż. Nie lubię gdy tak do mnie mówią. Miałam się już odezwać lecz Newt mnie wyprzedził. 

-Ona ma imię!- odparł. 

-Wiem o tym!- Mark ani trochę się nie uspokoił. Nie wiem o co chodzi. 

-Chłopie, uspokój się!- brązowooki blondyn wstał, a ja przyglądałam się całej tej sytuacji.

-Nie rozkazuj mi!

-Mark, o co ci puwa chodzi?- spytał Newt, kręcąc z politowaniem głową. 

-O co? Zaraz ci powiem o co! O ciebie tu chodzi! Przyszedłem z Dianą na lunch, jak szedłem po nasze porcje siedziała sama, a teraz ja wracam to jesteś z nią ty!

-Mark!- teraz ja się odezwałam. To mój przyjaciel! Coś ci nie pasuje?

Chłopak tylko popatrzył na mnie przymrużonymi oczami i wyszedł z budynku bez słowa. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz