Moja lista blogów

wtorek, 30 sierpnia 2016

Więzień Labiryntu #21 Nowa Historia




//MINHO//

 Musiałem wyjść. Musiałem ochłonąć. Wszystko - no prawie wszystko - zaczyna mnie ostro wpuwiać. A najbardziej ten cholerny Alby i gadanie Newta. Serio, nie nudzi mu się to gadanie na temat tego, że Strefa go potrzebuje? Bo ja mam już tego po dziurki w nosie. Wez to znoś, dzień w dzień, zaraz po tym jak wspomnisz chociaż słowo o tym, kto tu powinien sprawować rządy, a kto nie. To jest już, puwa, przesada! Co do cholery, mam zrobić - razem z Dianą - by zwalić pikolonego Pana Najważniejszego z posady Przywódcy? I gdzie on, do puwy jest? Już go cholera, nie ma od kilku dni! Podobno nasz Niusiek widział się z nim parę dni temu, ale nic a nic, nie wspomniał o tym słowem. Trzeba trochę przycisnąć naszego szefuńcia, by wszystko nam pięknie wyśpiewał. Jak poranny ptaszek. Ale to potem. Może jurto. Przecież dziś jest Dzień Newta. Jego święto, wiec nie będę go dręczył... no, może troszeczkę, odrobinkę... nie wiem. Trzeba tylko go przypilnować, by zachciało mu się "rządzenie"

Ruszyłem w stronę Pokoju Map. Nikt o tej godzinie tam nie przesiaduje, a to w związku z  tym, że wszyscy inni Zwiadowcy są w Labiryncie. 

Zacząłem przeglądać wszystkie sporządzenie przeze mnie mapy z mojego Sektora. Te nasze wysiłki, 3 lata. To wszystko poszło na marne. Biegaliśmy po tym Labiryncie z nadzieją, że znajdziemy wyjście i wszystko się skończy super. Fałszywe nadzieje. Ale o tym wiem tylko ja, Diana i Newt. Po co innym mówić? By się załamali? Że wszystko poszło na marne?

Usiadłem na jednej ze skrzyń. Westchnąłem, opierając łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Mam dość tego, że ktoś bawi się naszym kosztem i umieścili nas w Labiryncie, z którego nie ma wyjścia. 

Siedziałem tu około dwudziestu minut, gdy usłyszałem otwierające się metalowe drzwi od pokoju. Stał w nich Newt z krzywym uśmiechem a ustach.  

- Cześć Niusiek - mruknąłem

- Nie mów tak do mnie, nie lubię tego - jęknął.

- Ale jak Diana tak mówi to lubisz to , przyznaj.

- Ona jest dziewczyną, a z twoich ust, moje przezwisko brzmi tak, jakbyś był, nie powiem kim.

Parsknąłem śmiechem.

- Stary, mam to w dupie - powiedziałem zaraz po tym, jak udało mi się uspokoić.

- Wiem o tym - wywrócił oczami, siadając obok mnie na jednej ze skrzyń z mapami - Co ci się stało, tam na stołówce?- spytał z troską w głosie. Newt jest dla mnie jak brat, którego być może, nie miałem. 

Zacząłem wyłamywać sobie palce. Czy to tak strasznie trudno zrozumieć, że martwię się o najlepszego przyjaciela? Newt jest bardzo inteligentny, wiec dlaczego tego nie widzi? Albo widzi, ale woli udawać głupka gorszego od Alby'ego i Gally'ego. Uh! Zapomniałem, że miałem wymyślić coś przez co Szanowny-pan-cudowny-wszystko-ma-w-dupie zleciałby z posady. Wywalić go kopniakiem przez okno na zbity pysk, tak nic nie mógł zrobić, a potem wrzucić go do Labiryntu na nockę z , jakże kochanymi i cudownymi Bóldożercami. Genialny pomysł nie? Diana byłaby zadowolona, tak jak ja, albo jeszcze bardziej.

- Po to przyszedłeś? - spytałem, ignorując jego pytanie. 

- Mniej więcej - Newt mruknął wymijająco - Bardziej chodziło o to, by dotrzymać ci towarzystwa - uśmiechnął się lekko, a ja ten gest odwzajemniłem - Wiesz, że jesteś dla mnie jak brat i się o ciebie martwię. 

- Wiec ty wiesz dlaczego tak reaguję, gdy wspominałeś o pracy w Dniu Newta - powiedziałem, prostując plecy. Newt uniósł brew do góry. Nie załapał - Czasem jesteś taki głupi, a myślenie cię boli ,że człowiek może się załamać - jęknąłem żałośnie.  - Też jesteś dla mnie jak brat i też się o ciebie martwię. 

Newt uśmiechnął się pod nosem, śmiejąc się cicho i krótko.

- Wiem, że czasami zachowuje się jak idiota i bezmózgi sztamak - powiedział. 

- Czasem? - prychnąłem, unosząc brwi ku górze. 

- No dobra, bardzo, bardzo często - zaśmiał się. 

- Teraz to przesadziłeś - powiedziałem, patrząc na niego spode łba - Wystarczyło jedno "bardzo"  - teraz z kolei zaśmiałem się ja i dostałem kuksańca w bok - Tylko prawdę mówię!  - uniosłem ręce w geście samoobrony. 

- Dobra, dobra, uznajmy, że ci wierzę - Newt puścił mi oczko, na co prychnąłem - To jakie są dla mnie atrakcje na dzisiejsze święto?

- Sorka, Niusiek, ale nie zdążyliśmy nic zaplanować - zrobiłem minę zbitego szczeniaczka.  - Święto wymyśliliśmy na spontanie... Potem się obudziłeś i nie zdążyliśmy nic zrobić. 

- Smutna minka - powiedział, wypychając dolną wargę do przodu i robiąc słodkie-smutne oczka, na co się zaśmiałem, a mój przyjaciel-brat do mnie dołączył.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz