Moja lista blogów

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Więzień Labiryntu #20 Nowa Historia




//MARK//

 Diana patrzyła na mnie wyczekująco, a ja byłem w stu procentach przerażony, że w moich oczach widzć przerażenie. Naprewde, nie miałem ochoty, by wyjaśniać kolejnej osobie, ale Diana i Newt są moimi przyjaciółmi, a ja jestem dułuzny blondynowi wiele rzeczy. To, że wstawił się za mną na Zgromadzeniu , za dotrzymanie tajemnicy, za to, że można na niego liczyć.
Ten chłopak jest bardzo inteligentny, ale załamuje mnie to, że nie dostrzega tego, ile w życiu dla innych zrobił. 

Newt chrząknął, wyrywając mnie z zamyślenia, a oczami przekazał mi wiadomość, że mam się pospieszyć.

Chłopie! Wez się postaw na moim miejscu! Wtedy będę ci kazał wyjaśnić swoją kompromitującą tajemnicę! Zobaczymy czy tobie będzie się tak spieszyło! - chciałem wykrzyczeć, lecz w ostatniej chwili ugryzłem się w język, dosłownie. Stłumiłem w sobie jęk spowodowanym bólem, zamykając oczy. 

Zacząłem rozważać za i przeciw pokazaniu Dianie swoich "dzieł" jak je to nazwał Newt.

Za: Nie będę miał przed przyjaciółką żadnych tajemnic i sumienie nie będzie mnie dręczyło.

Przeciw: mają tajemnicę pozna kolejna osoba i nie będzie już taka bezpieczna, tak jak to dotychczas było. Kolejna osoba będzie wzdychać widząc moje bazgroły, co uważam za głupie. 

- Mark - odezwał się korcąc Newt. Wywróciłem oczami. Tak trudno zrozumieć, że nie chcę tego nikomu pokazywać!?

Potajemnie schowałem rysownik w tylnej kieszeni spodni, próbując wymyślić jakąś wymówkę. Przegryzłem wargę, zastanawiając się , co takiego powiedzieć, by stąd jak najszybciej uciec.
Niestety, nic innego nie chciało mi przejść do głowy, tylko to...

- Chyba Minho mnie woła - powiedziałem szybko, równie szybko wstając z ławki i zanim Diana albo Newt się zorientowali co zrobiłem, wybiegłem ze stołówki. 

Biegłem sprintem w stronę lasu, by schować się w jego najciemniejszej części. Mam nadzieję, że mnie tu nie znajdą. 

Odgarnąłem parę pnączy z muru i usiadłem na trawie, obierając się o ścianę. 

Niby nic nie mam do ukrycia. Tylko rysunki, które są zwyczajne. Ale tym, czego się wstydzę, jest to, że rysuję. Tak , wstydzę się tego co robię. No bo ile chłopaków lubi rysować? Jeden? Dwa? A może jestem sam? Dla mnie to jest krepujące. 

Moje rysunki nie są ciekawe. Zazwyczaj rysuję, to co mnie denerwuję, jakieś smutne wspomnienia związane z tym miejscem. Dzisiaj narysowałem Labirynt. Są też inne rysunki. Przecięte ciało Matta - przypomina mi o tym, co takiego okropnego zrobiłem. Jest też Bóldożerca. - przypomina mi jak byłem bardzo blisko śmierci, wybiegając do Labitryntu i prawie wpadając mu w paszczę. A rysunek Ciapy, przypomina mi o tym, ile razy w niej siedziałem i ogólnie o złych rzeczach. 

Czasem, jak nie mogę spać, rysuję sobie gwiazdy i księżyc.

Usłyszałem łamiące się gałęzie. Dwie w tym samym pękały na pół wydając z siebie hałas. Mogłem się spodziewać, że Diana mnie tu znajdzie! I mogłem dać sobie rękę uciąć, że idzie tu z nią Newt. Skąd wiedziałem? Łamiące się gałęzie razy dwa. 

Tak jak się spodziewałem, po kilku sekundach przede mną stała to oto dwójka. 

Tak przy okazji, to pozwolę sobie stwierdzić, że razem wyglądają uroczo. On wysoki, a ona niska. On blondyn o na blondynka. On ma brązowe oczy, a ona niebieskie jak bezchmurne niebo. To ich różni. Ale chyba najważniejszą cechą, która u nich jest identyczne, to ta że oboje są nieziemsko uparci! Naprawdę, bardzo, bardzo, Bardzo uparci!

Oboje stali przede mną z założonymi rekami na klatce piersiowej i oboje mierzyli mnie zabójczym wzrokiem. Miałem wrażenie, że zaraz przedziurawią mnie na wylot. Wywróciłem oczami, domyślając się, że Diana o wszystkim wie. 

- Powiedziałeś jej? - spytałem znudzonym głosem, zwracając się do Newta. Przytaknął. 

Teraz...

Nie...

Mam... 

Już...

Odwrotu...

PUWA, DZIĘKI NEWT!

Rzuciłem w niego, zrezygnowanym, swoim rysownikiem. Coś czuję, że za chwilę mogę się wkurzyć, porządnie wkurzyć i wszystko sprzed miesiącem może się powtórzyć.  

- To sam sobie jej to pokaż - syknąłem i ruszyłem biegiem w stronę stołówki. Muszę się wygadać Patelniakowi i napić się czegoś, by ochłonąć. 

On zawsze wysłucha. No ogey, może nie wysłucha, bo nie słucha tego co do niego mówię, ale przytakuje. W zasadzie to nie dociera do niego to co mowie, wiec wyrzucam wszystko z siebie, a nikt - oprócz mnie - nie wie co mówiłem, więc... mogę mu nawet najważniejszą na świecie tajemnicę powierzyć , a on się nie wygada, bo nie będzie wiedział co mówiłem! I to jest fajne.

Wszedłem do kuchni szybkim krokiem i usiadłem w kącie, w którym siedziałem poprzednio. To jest mój "kąt" Uwielbiam w nim siedzieć i bazgrać w rysowniku. Tylko. Że. Teraz. Rysownika. Nie. Mam. CHOLERA! Po co ja im go w ogóle zostawiłem?! Ja się kiedyś uduszę. Po co ja to w ogóle zrobiłem!  I teraz będę miał za swoje...

- No, gadaj młody, co cię dręczy? - spytał Patelniak krzyżując ręce na piersi. Wywróciłem oczami. 

- Po pierwsze: nie mów do mnie młody. Jesteśmy w tym samym wieku! A po drugie: nie wiem dlaczego, ale zostawiłem swój rysownik Newtowi i Dianie - jęknąłem żałośnie, chowając twarz w dłoniach. 

- Mark, Mark, Mark...

- To moje imię  - powiedziałem, przekrzywiając głowę w bok i denerwując chłopaka moim wzrokiem, pełen wyższości.
Uwielbiam go wkurzać, naprawdę. To jedna z niewielu rzeczy, które lubię robić w tej cholernej Strefie.

- Nie zaczynaj! Bo znowu wyrzucę cię przez okno! - Patelniak wytknął w moją stronę wskazujący palec, a jego wzrok mógłby spokojnie zamrażać każdego człowieka, który stanie mu na drodze. 

- Wolałbym nie wylądować w odpadkach po jedzeniu - aż, wzdrygnąłem na myśl o tym, jak ostatnio skończyłem. Patelniak naprawdę wyrzucił mnie przez okno w kuchni, przez które wyrzuca niedojedzone posiłki, zepsute produkty i tak dalej...
Skończyłem jak one. Śmierdziałem potem dwa dni, a prysznic brałem przeze mnie co kilka minut i porządnie szorowałem całe ciało w ogóle nie pomagało! Smród musiał sam się wywietrzeć... Takie niestety jest życie z Patelniakiem. Kocham go jak brata. Może nie wysłucha, ale dotrzyma towarzystwa. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz