Moja lista blogów

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Więzień Labiryntu #11 Nowa Historia



- I jak? Jakieś nowości, kruszynko?- spytał Minho, siadając obok mnie pod drzewem. 

 Spojrzałam się na niego. To wszystko zaczyna mnie przytłaczać. Jestem dopiero czwarty dzień, a mam wrażenie, że wszystko kręci się wokół mnie. I to dlatego, że wróciły mi wspomnienia i miewam sny. 

- Dziś nie miałam żadnego snu, nic - pokręciłam głową. 

- Stwórcy bawią się twoim koszmarem- mruknął Azjat patrząc się przed siebie- albo twoje sny pomogą nam się wydostać. 

Westchnęłam.

- Wszystko jest możliwe- powiedziałam- A w ogóle gdzie Newt? Nie powinieneś być w Labiryncie?

- Powinienem, ale wiozłem sobie wolne.- powiedział, uśmiechając się - A Newt sobie biega. 

- Newt jest Zwiadowcą?- spytałam, a chłopak skinął głową- To kim on, do cholery jest? Jego Zastępcą? Zwiadowcą? Czy kogo wy tam macie jeszcze?!

- Ten sztamak jest każdym jednocześnie - powiedział uśmiechnięty Azjat. - Nieraz jest Przywódcą, nieraz jest Rzeźnikiem, czasem Ogrodnikiem, a w sytuacjach wyjątkowo jest Zwiadowcą.
Nie wiem, co by bez niego było. On nie martwi się o siebie, tylko o innych. Jest czymś takim w rodzaju kleju. Trzyma nas wszystkich w kupie i jeśli ktoś wlazł mu za skórę, nie chce żeby stolo się mu coś złego. 

- On się cholernie przepracowuje- powiedziałam. 

- Wiem o tym, młoda. On też o tym wie. Ale nikogo nie słucha. 

Zapasła cisza. Newt naprawdę dużo dał od siebie w Strefie.
Nawet jeśli byłam tu tylko kilka dni, byłam świadkiem wielu rzeczy, które wyszły tylko na dobre.

- Musi powstać jakiś dzień Newta, normalnie... - westchnęłam. - Tego dnia będzie miał zakaz wykonywania jakichkolwiek prac. A jeśli będzie chciał coś tknąć palcem, wrzucimy go do Ciapy i wszyscy będziemy pełnić wartę, by czasem się nie wymknął. 

Minho zaśmiał się, kąciki moich ust powędrowały do góry, gdy uświadomiłam sobie, że rozweseliłam chyba najbardziej kąśliwego sztamaka w Strefie. 

- Poczucie humoru ty ty masz nie ma co- powiedział Azjata, uśmiechając się szeroko. 

przepraszam musiałam to wstawić haha :D

Zaczęłam bawić się swoimi włosami, wracając do tamtego tematu z wczoraj. 

-Minho, proszę, powiedz mi, kim był Zac i co z nim się stało?- spytałam cicho.

Nagle cała radość ulotniła się z ciała Azjaty. Uśmiech z twarzy mu zszedł, mięśnie się napięły, a usta ścisnął w wąską kreskę. Patyk, który obracał poprzednio w dłoniach, złamał na pół, patrząc sie pusto w przestrzeń przed sobą. 

Nie wiem o co chodzi. Zaczełam się w tym wszystkim gubić. Coraz bardziej nienawidzę Strefy. Nienawidzę jej za te wszystkie tajemnice, które przede mną wszyscy ukrywają. Nienawidzę za ta, że wszyscy jesteśmy w niej uwięzieni.

Nienawidzę osób, które nam to zrobiły Nienawidzę siebie. Nienawidzę za to, że mam sny.  
Nienawidzę siebie ze to, że pracowałam dla DRESZCZu!

Miałam ochotę krzyczeć. Wyżyć się na wszystkich i na wszystkim. Ale byłam bezradna, bezsilna, słaba. 

 W tej właśnie chwili żałowała, że Newt jest w Labiryncie. Potrzebowałam jego słowa pocieszenia. Co z tego, że często mnie irytuje. Jest moim przyjacielem. Nadal jestem na nie go zła, że nie chce mi nic powiedzieć na temat tego tajemniczego Zaca. Skoro jesteśmy przyjaciółmi - a sam to powiedział! - to powinniśmy mówić sobie wszystko, nie mieć przed sobą tajemni.

- Minho, no proszę cię - jęknęłam żałośnie. - I tak prędzej czy później będziecie musieli mi powiedzieć. 

Chłopak westchnął zrezygnowany. Wiedziałam, że nie odpuszczę. 

- Więc- zaczął.- razem z moją grupą, wrośliśmy do Strefy przybył Zac. Był spoko sztamakiem, zawsze skorny do pracy. Gdy pół roku po dotarci tu, zaczął dziać się z nim dziwne rzeczy. Przestał, jeść, spać  nie rozmawiał z nikim, źrenice miał pomniejszone, a białka zachodziły krwią. Nie wiadomo czumu. Na początku nie wiedzieliśmy co z nim się dzieje. Wszystko wyszło na jaw, gdy zaczął się drzeć Nie ufajcie DRESZCZowi! Potem ten krzyk stawał się zadławiony, chłopak SAM zaczął się dusić. Jego słowa, które krzyczał, przeplatał się z DRESZCZ jest dobry!  Gdy w końcu coś mu kazało, ścisnąć mocniej gardło. Widać było, że z tym walczył. Jego blada skóra stała się fioletowa. Przegrał. Przegrał ze Stwórcami. Tego byliśmy pewni, że nim manipulowali. 

Czułam, że jest mi nie dobrze, gdy próbowałam wyobrazić sobie tamtą sytuację. 

- Teraz powinnaś wiedzieć czemu tego nikt nie chce nikomu opowiadać- zakończył Minho.

Nie odpowiedziałam. Schowałam tylko twarz w dłoniach i westchnęłam. 

- Nudzi mi się - mruknęłam, odbiegając od tematu. 

- Ohoho, nie na długo, młoda- Azjata zaśmiał się cicho. 

- Diana jetem, miło mi - wywróciłam oczami. 

- Dobra młoda. Jak chcesz tak, to ja jestem Bóldożercą - zaśmiał się Minho.

- Wkurzać ludzi to ty umiesz! - mruknęłam. 

-Ooo, słodko, dziękuję- powiedział przesłodzonym głosem, trzepocząc rzęsami. 

Co jak co, ale nie da sie go nie lubić. Nawet jego specyficzne poczucie humoru, niewyparzony język i ciężki charakterek nie popsuje mi o nim opinii. Nie potrafię sobie wyobrazić Strefy bez Minho i Newta.

Bez Minho byłoby nudno. A gdyby nie było Newta, to kto by dbał o każdego na każdym kroku?

I nagle, nie wiedziąc czemu, przypomniał mi się Mark i czułam potrzebę rozmowy z nim. Ale nadal jestem zła na niego. 

Wstałam z ziemi i miałam ruszyć w stronę Ciapy, lecz Minho mnie zatrzymał. 

- A ty gdzie, mała? - spytał. 

- Muszę porozmawiać z Markiem. 

-Najpierw to idziemy do rzeźni na lekcję z Winstonem- powiedział poważnie. 

-Dlaczego muszę?

- Trzeba zobaczyć, do którego zajęcia nadajesz się najlepiej i do którego Opiekuna trafisz. Więc chodź- powiedział i zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę rzeźni.  

Wlekłam się niemiłosiernie za Azjatą, chcąc opóźnić nasze dotarcie do rzeźni, najbardziej jak tylko mogłam. Nie miałam zamiaru zabijać biednych zwierząt.

Minho w końcu stanął i puścił moją dłoń, a ja zamknęłam oczy, podnosząc wysoko głowę. Byłam dumna, że wyszło tak, jak chciałam. Uśmiechnęłam się zwycięsko. 

Gdy rozpierała mnie duma, poczułam, że czyjeś sile ramiona obejmują mnie w pasie i unoszą do góry. 

 Otworzyłam szybko oczy i zobaczyłam, że Minho przewiesił sobie mnie przez ramię. Jak jakiś worek na kartofle. Zaczęłam go bić pięściami w plecy, z za każdym razem, gdy trafiałam w kręgosłup, chłopak podrzucał mną do góry, tak że jak upadałam z powrotem na jego ramię, jego obojczyk wbijał mi się w brzuch. 

 Poddałam się. A poddałam się dlatego, że nie chciałam więcej jęczeć ze względu na ból mojego brzucha i dlatego, że wszyscy się na nas dziwnie patrzyli, gdy krzyczałam i wierzgałam nogami, nieraz, przez przypadek kopnęłam go w jego kolegę, który zawsze przy nim jest. Wtedy Azjata krzyczał i przegryzał warę, po czym ponownie mną podrzucał. 

- Jesteśmy, mała- zaczął chłopak. 

- Diana- przerwałam mu, gdy odstawił mnie na ziemię.

- Puwa, no niech ci będzie- warknął, wywracając oczami - Diana, mścicielka kolegów facetów- parsknął śmiechem.

- Jaak tak, to już wolę mała - prychnęłam. 

 Zanim jeszcze weszłam do rzeźni, miałam dość. Dość widoku krwi. Tak samo miałam dość Winstona dzierżącego w dłoń topór, tasak czy Bóg wie co. Dość miałam biednych zwierząt, które poszły na pewną śmierć. Biedaki... Ale ciesze się póki mogę, że stoję przed, a nie w budynku. 

- Winston! Kruszyno ty moja!- wydarł się Minho, targając włosy rzeźnika, gdy ja stałam w drzwiach i siłą powstrzymywałam się, by nie zwymiotować pysznego śniadania Patelniaka. 

Nie miałam najmniejszej ochoty tam wchodzić. No ale mus to mus. Nic na to nie poradzę. W końcu muszę do jakiegoś Opiekuna mnie przydzielić. 

Błagam, Błagam żeby to nie był Winston, modliłam się w myślach, każdy, byleby nie on.

- Chodź tu, świerzuchu- Winston wykonał zachęcający ruch ręką, który wcale a wcale mnie nie zachęcił. Ale wbrew sobie, zrobiłam krok do przodu i weszłam do pomieszczenia. Chciałam mieć to wszystko za sobą, więc przekomarzanie się z Minho tylko by wszystko przedłużało. 

- Myślałam, że to ja byłam dziś twoją kruszyną -zwróciłam się do Azjaty, miętosząc swoją plecioną bransoletkę. Miałam ich kilka na prawej ręce, wszystkie w różnych kolorach.  Była brązowa - którą właśnie się bawiłam- zielona, żółta, granatowa i fioletowa. 

- Zmieniłem zdanie po tym, jak skopałaś moje krocze- powiedział Minho oskarżycielskim tonem. 

 Zarumieniłam się i zaśmiałam się nerwowo, załamując się totalnie. W normalnej sytuacji zaśmiałabym się z Minho, ale teraz moją głową zajęła przerażająca myśl- muszę tu spędzić cały dzień. Niby dlaczego, żeby wiedzieć czy się nadaję czy nie. Oczywiście, że NIE! To proste i logiczne!

-Do zobaczenia na kolacji, mała- powiedział Minho, kładąc mi dłoń na ramieniu. 
Uśmiechną się krzywo i wyszedł, zostawiają mnie samą w mordowni. 

Jęknęłam , gdy Winston zawołał mnie do siebie.

Zaczęło się piekło.


***

- Już lepiej świeżuchu? - spytał Winston, opierając dłonie na kolanach, gdy pochylił się nade mną. 

Stało się tak jak podejrzewałam. Stałam przed mordownią, ukryta w krzakach i zwracając właśnie swoje śniadanie. Po raz drugi! DRUGI!

-A wygląda jakby było lepiej?- wybełkotałam między wymiotami. 

Gdy skończyłam, chłopak podał mi jakąś szmatkę, bym wytarła sobie usta. 

- Rzewnia to nie miejsce dla ciebie- stwierdził Winston, opierając ręce na biodra.

Wywróciłam oczami.

- Nie no co ty! Punkt za spostrzegawczość! - krzyknęłam. 

- Dobra- zaczął - idź już dziewczyno i nie męcz się więcej. 

- Dziękuję!- wykrzyknęłam, unosząc ręce ku niebu. 

 Pożegnałam się z chłopakiem i czym prędzej udałam sie na stołówkę. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że nie jestem głodna, więc skierowałam się w stronę lasu, by usiąść pod moim ulubionym dużym, rozłożystym dębem. To nie jest czas na kolację. Zazwyczaj jest, gdy Zwiadowcy wracają z Labiryntu. Postanowiłam, że poczekam. Mieli jeszcze około czterdzieści minut przed wyznaczoną godziną powrotu. 

Gdy tak moje myśli skierowały się w stronę Zwiadowców... pomyślałam, że to wszystko musi być męczące. Codzienne bieganie i te inne sprawy, o których nie wiem. Muszą się nieźle stresować. Cała nadzieja, że wydostanie się stąd jest możliwe. To musi być ciężkie. Ale i tak chce zostać Zwiadowczynią i nic na to nie poradzę. 

Zaczęłam bawić się włosami bo mi się nudziło. Gdy nagle przypomniały mi się moje wcześniejsze plany, które Minho w brutalny sposób zrujnował. 

Szybko się podniosłam z ziemi, zakładając niesforny kosmyk moich blond włosów za ucho. 
Zaczęłam zmierzać truchtem w stronę Ciapy, myśląc co tak naprawdę chcę powiedzieć Markowi. 

- Co ty tu robisz?- warknął chłopak, widząc mnie przy oknie Ciapy. 

- Jestem nie widać?- prychnęłam. Przez ostatnie wydarzenia, moja relacja z Markiem się skomplikowała. 

- Mów po co przyszłaś - mruknął, nie patrząc na mnie. 

-Pogadać.

- A mamy o czym?- prychnął.- Najpierw stoisz po mojej stronie a potem wyzywasz mnie od najgorszych osób na świecie.

-Purwa, przyszłam tu po to, by sprostować wszystkie sprawy, ale widzę, że puwa, z tobą się, cholera, rozmawiać nie da!- każde słowo wymawiałam coraz głośniej, aż wrzasnęłam tak głośno, że wszyscy na mnie spojrzeli - Jesteś cholernym dupkiem! Który nie pozwala innym dojść do słowa. Uważam cię za przyjaciela...- dodałam ciszej odchodząc.

Mark nie odezwał się, nie próbował mnie zatrzymać. Z jednej strony się cieszyłam, bo nie miałam mu nic więcej do powiedzenia, ale z drugiej strony żałowałam, że tego nie zrobił. 

Myślałam że będzie chciał przeprosić, ale najzwyczajniej w świecie się myliłam. Jednak jest dupkiem. 

Ale może faktycznie to wszystko co się z nim działo, było sprawka Stwórców? Może on nie miał na to najmniejszego wpływu, to nie była jego wola?  Tak jak Zac? Niestety nic nie jest pewne na sto procent. 

Od ty wszystkich pytań, czułam, że łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Nie pozwoliłam im płynąć. Strefa to nie jest miejsce dla mięczaków. Postanowiłam, że będę zwalczać swoją wrażliwość, tym bardziej, że chcę przyczynić się do ucieczki stąd, do szukania stąd wyjścia. Chcę się do tego wszystkiego przyczynić jako Zwiadowca. 

Dlatego postanowiłam. 

Koniec z wrażliwością. Trzeba przełamać swoją słabość i zacząć nowe życie. 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz